Ariana dla WS | Blogger | X X

piątek, 15 listopada 2019

Pom Pi Poo WM


GALERIA |

POM PI POO WM
Pacynka x Ulrick
23. 05. 2012 r.

Imiona stajennie: Pompi, Pompon
Znaczenie imienia: -

Rasa: Walijski kuc górski
Płeć: Ogier
Maść: Siwa
Odmiany na głowie: -
Odmiany przednie: -
Odmiany tylne: -

Hodowca: Paula "Detalli" Ravenwood
Hodowla: Winter Mist
Własność: Paula "Detalli" Ravenwood
Przebywa na terenie: Winter Mist

Ilość gwiazdek: 0
Skoki: LL-LL1
Ujeżdżenie: L
Cross: very easy, easy
WKKW: very easy, easy
T.R.E.C.
Pokazy
Wystawy
Hodowla


OPIS

HISTORIA
Pom Pi Poo nie należy do najweselszych. Chociaż jego życie zaczęło się wspaniale, nie można powiedzieć, że nie. Pompi urodził się w hodowli walijskich kuców górskich. Już jako mały źrebaczek został kupiony przez bardzo utalentowanego jeźdźca. Jego właścicielka od najmłodszych lat, jak nie miesięcy, uczyła go dobrego zachowania. Źrebak musiał być dobrze wychowany, żeby i jako dorosły zachowywał się dobrze. Konik dorastał pod okiem kochającej właścicielki. Dziewczyna poświęcała mu tak wiele uwagi, że nawet zwierzę, któremu poświęca się połowę tego, byłoby najszczęśliwsze. Nic dziwnego, że zajeżdżanie Pompiego i nauka chodzenia pod siodłem szły tak dobrze i szybko. Ogier kochał właścicielkę i zrobiłby dla niej wszystko.
Koń ma świetne geny. Syn dwóch ujeżdżeniowych kuców, chodzących na munsztuku zawody wyższych klas. Dziewczynie zależało, żeby i Pompi tak chodził zawody. I na początku wszystko szło świetnie. Kuc był wysoko nagradzany w klasie L, później P a na końcu N. Uczył się szybko,z  chęcią przyswajał nowe ruchy, miał piękny ruch i genialną pracę zadu. Niestety, pojawił się problem. Gdy tylko dziewczyna zakładała mu munsztuk, wszystko się komplikowało. Nagle tak pasujące do siebie elementy po prostu przestawały pasować. Pompi nie umiał nauczyć się lepiej, niż do klasy N. A to jego właścicielki nie usatysfakcjonowało.Wszystkie sentymenty poszły na bok, wiedziała, że z tym kucem nie mogła zajść dalej. Więc go sprzedała.
Niestety tu nie koniec smutnej historii Pompiego. Kucyk był świetny, więc znalazło się wielu zainteresowanych. Jednym z nich była stadnina, która uczyła konie do chodzenia pod bryczką. Spodobał im się bardzo ten siwy kucyk i udało im się go dostać. Pompi okazał się również świetnym koniem do powożenia, chodził przepięknie, prezentował się jak książę. Czuł się świetnie ciągnąc bryczkę. Właściciele bardzo polubili tego konika, ale nie trzymali go długo. Kucyk nie mógł uciągnąć tyle osób, co koń pociągowy, a co za tym idzie - przestał na siebie zarabiać. Decyzja była prosta, Pompi idzie na sprzedaż.
Niestety za trzecim razem nie trafił mu się dom, w którym by o niego dbali. Dobrze wychowany kucyk, kontaktowy, chodzący ujeżdżenie. Nic dziwnego, że zainteresowała się nim stajnia rekreacyjna. Pompi na początku grzecznie przyjmował dzieciaki na swój grzbiet, ale tylko na początku. Nie mógł z nimi współpracować. Był wyjątkowo wyczulony na sygnały, nawet najdrobniejszą pomoc, a dzieci biły go piętami w boki, szarpały za wodze, nierzadko biły batem. Z miłego, kochanego ogiera konik stał się potworkiem. Odwracał się tyłem do ludzi, gotowy skopać. Na lekcjach próbował gryźć, kopać, zrzucać. Biegał i brykał po maneżu jak szalony, chcąc tylko, żeby wreszcie z niego zeszli. W pewnym momencie nawet instruktorom nie pozwolił do siebie się zbliżać. Już nie mówiąc o ściąganiu go z padoku. To było niemożliwe.
Pompi wędrował tak z rekreacyjnej do rekreacyjnej, wciąż zmieniając właścicieli bo "jest wredny, ma trudny charakter, atakuje". A każda zmiana wpływała na niego jeszcze gorzej. W końcu jedna ze stajni stwierdziła, że jest z nim tak źle, że trzeba go oddać do handlarza. A takie coś jest najczęściej wyrokiem śmierci dla koni.
Los jednak stwierdził, że Pompi za dużo się nacierpiał. Stajnia, która zdecydowała się na oddanie Pompiego, była tą samą, która chciała oddać Gacusia na rzeź. Przyleciałam do Polski po jednego ogiera, wróciłam z dwoma. W końcu nie mogłam pozwolić, by ten piękny, siwy kucyk zginął.
Pracownicy na początku trochę się buntowali, przecież już i tak masa pracy, stajnia dla kucyków dopiero się buduje a już trzeba zmieniać jej plany bo jeden boks więcej potrzeba. Ale gdy tylko skończyły się rozmowy przez telefon i zobaczyli moje siwe cudeńko, cóż, zmiękły im serca.
Oczywiście szybko musiały stwardnieć, bo oto stało przed nimi wcielenie diabła, malutkie, ale jednak. Cudem udało mi się skontaktować z jego pierwszą właścicielką i dowiedzieć się, że nie od początku tak było. Istniała więc duża nadzieja dla tego ogiera. Pierwsze swoje miesiące w Winter Mist Pompi spędził na pastwiskach. Jedynym jego zadaniem było skubanie trawy. Na początku nie pozwalał się wyciągnąć z boksu, a potem z padoku, ale z czasem pozwalał się prowadzić bez problemu i nawet sam podchodził. Następnie rozpoczęliśmy join up. Później pracę na lonży z założonym sprzętem a na sam koniec wreszcie mogliśmy na niego wsiadać. Kucyk był nieufny wobec jeźdźca, ale gdy na nowo poczuł delikatne sygnały, przypomniał sobie dawne czasy spędzone na ujeżdżalni i szybko nauczył się chodzić pod siodłem na nowo.
Teraz to zupełnie inny kucyk, który nauczył się na nowo ufać i kochać.
Ogólnie: Pompi to kochany kucyk. Jest bardzo spokojny i opanowany. Kiedyś, przez złe traktowanie, ciężko było chociaż do niego podejść, ale teraz to zupełnie inny kucyk, kochany dzieciaczek i misiek nieubłagany. To trochę kuc-profesor a trochę petarda wesołości. Ciężko stwierdzić czym jest bardziej i on sam chyba tego nie wie. Wie za to, że lubi zabawę i treningi, więc to się bardzo liczy.

WOBEC ZAŁOGI
Kiedyś nienawidził ludzi, ale te czasy się skończyły. Lubi być głaskany, ale bez przesady. Rozsądne ilości pieszczot są dla niego najlepsze. I przede wszystkim delikatnie! Nie można go tarmosić i tłamsić jak Pardona, bo koń zeświruje na twoich oczach. Delikatne okazywanie czułości traktuje jak najlepszą nagrodę. Najbardziej lubi dorosłą część załogi i jeźdźców nas odwiedzających. Niestety do dzieci ma ciągły uraz, którego nie sposób wyleczyć. Jedynym wyjątkiem jest Micky. O tak, te istotki skradły sobie nawzajem serca. Na podstawie ich przygód można by pisać książki o dziewczynce i jej kucyku. Choć Mackenzie woli dosiadać wielkich folblutów, zawsze znajdzie czas dla ukochanego Pompiego. Stali się nierozłączni.

WOBEC OBCYCH
Nie lubi nieznanego. To pewnie przez to, ile razy zmieniał dom. Nowi ludzie najczęściej kojarzą mu się ze zmianą właściciela. Spotykając na jeździe nieznanego człowieka, od razu się spina i wpada w panikę, przez co trzeba go długo uspokajać. Nienawidzi zmian i nie cierpi witać nowych przybyszów. Najczęściej nawet nie pozwolimy się zbliżać. A z nowymi pracownikami zaznajamiamy go bardzo powoli, żeby nie myślał, że znów zmienia dom. Najgorsze są nieznane dzieci. Przy nich nie panikuje, przy nich wpada w agresję. Na boksie wisi napis, żeby dzieci do niego się nie zbliżały.

WOBEC KONI ZE STAJNI
Konie ze stajni to dla niego nie problem, zawsze jest do nich przyjaźnie nastawiony. Nie traci cierpliwości, gdy jakiś kopytny pokłada mu łeb na zadzie, nie przeszkadzają mu też młodsze konie, które skaczą przy nim natrętnie. Z radością biega z innymi kopytnymi i rży wesoło na każdą taką zabawę. Nie musi walczyć o dominację, jest mu dobrze tak jak jest. Nie w głowie rzucanie mu się na inne konie, by tylko pokazać kto ma przysłowiowego większego. Ale też nie będzie znosił w spokoju jak jakiś inny ogier postanowi go zaatakować. Pardon umie się bronić, to w końcu naprawdę potężny, sportowo zbudowany hanower, który potrafi wykorzystać swoją siłę. Nie pozwoli terroryzować ani siebie, ani kolegów i szybko pokaże delikwentowi gdzie jego miejsce.

WOBEC OBCYCH KONI
Pompi jest malutki. Naprawdę maluteńki. Jest mniejszy od wszystkich naszych kucy. A co za tym idzie - dobrze rozumie swoje szanse, albo raczej ich brak. To mądry kuc i wie, że z innymi kucami, nie mówiąc już nawet o koniach, nigdy by nie wygrał. Na pastwisko można więc wypuszczać go z praktycznie każdym koniem, a on zaakceptuje swoją pozycję i nie będzie próbował jej zmienić. Czasem tylko, w dzień, gdy ma większa ochotę na zabawę, pozaczepia inne kuce, by trochę z nim pobrykały. Jednak gdy tylko jakiś ma już dość jego natręctwa, wystarczy, że mu to pokaże. Pompi zazwyczaj wtedy idzie sobie smutać i bawić się z własnym cieniem, wywołując w pracownikach poczucie winy, że wypuściliśmy go na pastwisko z koniem, który nie chce się bawić.

W CZASIE KARMIENIA
Mówiłam, że Pompi to koń spokojny, skupiony i kochany... Cóż. Nie w czasie karmienia. To chyba kwestia tego, że w rekreacyjnych szkółkach zazwyczaj był niedokarmiany, a w ostatniej został wychudzony, w każdym razie rzuca się na boks jak dziki. Nawet jeżeli jest za niski, by wyjrzeć z boksu przystosowanego dla kucyka, to gdy poczuje jedzenie - będzie mógł z niego wyskoczyć. Zaczyna skakać jak dziki po boksie, rży, kopie w drzwiczki. Potrafi osiągać takie dźwięki, jakich w najgorszych i najstraszniejszych horrorach nie słyszałam. Ale gdy już dostanie jedzonko, wszystko wraca do normy, a on zachowuje się jak aniołek.

W BOKSIE
Co prawda udało nam się wyleczyć jego niechęć w stosunku do wchodzenia do boksu, ale nadal podchodzi do tego sceptycznie. Już nie obraca się tyłem i nie rzuca się z zębami, ale jednak jego ściółka to jego terytorium i nie najlepiej się czuje z kimś obok. Najlepiej zakomunikować mu, że wchodzi się do boksu, poczekać, aż spojrzy i wszystko zrozumie i dopiero powoli wejść, nie wykonując gwałtownych ruchów. Niestety, żeby go osiodłać lepiej wyprowadzić go z boksu, na co pozwoli bez problemu. On może zostać wyprowadzony, ale tobie nie wolno się wprowadzać. Święta zasada kucyka.

W TRAKCIE CZYSZCZENIA
Lubi gdy ludzie o niego dbają i zwracają na niego uwagę. Tak długo był traktowany jak powietrze czy przyrząd do pracy, że teraz każda forma opieki jest dla niego czymś cudownym. Gdy tylko delikatnie przeprowadza się wszystkie zabiegi pielęgnacyjne, on będzie stał grzecznie, jak najszczęśliwsza istota na świecie, a może i nawet zacznie się łasić. Kopyta podaje bez problemu, choć nie przepada za długim trzymaniem ich w powietrzu. Pozwala się czesać i pleść sobie najróżniejsze warkocze i koreczki, o ile nie dotyczy to jego ogona. Od ogona należy trzymać się z daleka. To mały konik i ma problem z dużą myjką. Nie przepada za strumieniami wody uderzającymi w jego ciało. Jeżeli coś, to trzeba go myć delikatnie gąbkami i powolnym wylewaniem na niego wody z wiaderka. Najlepiej letniej.

U KOWALA/WETERYNARZA
Nie lubi weterynarzy. Tak samo jakąś wielką sympatią nie darzy kowali. Najchętniej pozbyłby ich się z tej galaktyki i miałby święty spokój. To jedyne istoty na świecie, do których nadal potrafi odwrócić się tyłem i zasunać kopa. Staramy się mu załatwiać jak najcierpliwszych "kosmitów", ale dotąd żaden nie był dostatecznie delikatny.Nie lubi ich i koniec. Ale pracujemy nad tym.


TRENINGI (0)

UJEŻDŻENIE
  1. -
POWOŻENIE
  1. -


ZAWODY (0)
  1. -

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz